Z powodu rosnących potencjalnych kosztów akcji przywoławczej (zależnie od typu auta jego „ucywilizowanie” będzie kosztowało od 20 do 10 tys. euro) Volkswagen musi wprowadzić drastyczne oszczędności.
– Wszystkie plany inwestycyjne zostały poddane przeglądowi. Na razie nie ma żadnych informacji, jakoby planowane były cięcia zatrudnienia – powiedział we wtorek, 6 października Bernd Orsterloh, członek rady nadzorczej Grupy VW, a jednocześnie przewodniczący Rady Pracowniczej VW. Koncern zatrudnia 600 tys. osób na świecie. Łącznie do akcji przywoławczej zostanie zgłoszonych ok. 11 mln aut.
Ta wielkość została podana w liście, jaki VW wysłał do niemieckich parlamentarzystów z komisji transportu Budestagu oraz władz tych landów, gdzie VW ma swoje fabryki. Z tej liczby 2,8 mln to auta sprzedane w Niemczech. Jak wynika z informacji podanej przez byłego rzecznika niemieckiego rządu, a obecnie szefa lobbingu w Volkswagenie oprogramowanie znajdowało się w autach z silnikami pojemności 1,2, 1,6 i 2,0 litra typu E189. Początkowo podawano informacje, że dotyczyło to jedynie silników o większej pojemności.
Wiadomo, że we środę, 7 października Volkswagen zobowiązał się przedstawić niemieckim władzom w jaki sposób będzie starał się uporać ze skutkami skandalu, a w szczególności jak przeprowadzić akcję przywoławczą. Ma ona kosztować, zależnie od typu auta, od 2 do nawet 10 tys. euro. Ta druga opcja będzie stosowana jedynie w ekstremalnych przypadkach. W większości aut zostaną wymienione katalizatory spalin, chociaż ta opcja nie jest jeszcze ostateczna. I będzie uzależniona od wewnętrznych regulacji na poszczególnych rynkach.
Całkiem inna sprawa, to w jaki sposób poszczególne kraje potraktują zniżki, z jakich korzystali konsumenci kupując pozornie czyste auta Grupy VW. Nie wiadomo również jak wprowadzone zmiany wpłyną na ekonomię eksploatacji aut. Zdanim Maxa Warburtona, analityka rynku motoryzacyjnego w Sanford C.Bernstein, rynek teraz czeka na jasne informacje ze strony VW i regulatorów rynku. Jego zdaniem wcale nie jest wykluczone, że np. w niektórych autach sprzedanych na rynku europejskim aplikacja nie została aktywowana.