Po raz pierwszy projektantom pozwolono i tu puścić wodze fantazji. Rezultat jest rewelacyjny. Pojazd jest teraz sporo dłuższy, nieco szerszy i niższy od poprzednika. Dla mnie jest nawet ładniejszy niż pięciodrzwiowa odmiana. Szczerze mówiąc, nie przypomina specjalnie tradycyjnego sedana, ale raczej to co marketingowcy nazywają „czterodrzwiowym coupe”.
Sporo napracowano się też nad stylistyką wnętrza. Choć trzeba przyznać, że w środku już jest nieco spokojniej. Owszem, jest nowocześnie i cyfrowo, ale nie ma zbędnych udziwnień. Za to wszystko jest na pod ręką i nie będzie kłopotów by przyzwyczaić się do obsługi poszczególnych systemów. Natomiast jakość materiałów wciąż nie jest na najwyższym poziomie, choć do ich spasowania nie można się absolutnie przyczepić.
Sedan powinien też być choć trochę praktyczny. Nie ma obaw, Japończycy i tu stanęli na wysokości zadania. Z tyłu jest wystarczająco miejsca by móc bardzo wygodnie posadzić dwie dorosłe osoby. Przepastny bagażnik pochłonie zaś aż 519 litrów. Schowki, uchwyty na kubki, podłokietnik? Oczywiście, wszystko jest. Łatwo dostępne i na swoim miejscu. Słowa uznania należą się przednim fotelom. Bardzo wygodnym, ale też sportowo otulającym kierowcę. Nisko umieszczona tylna kanapa wymaga małej gimnastyki przy wsiadaniu, ale gdy już uporamy się z tym zadaniem, to ilość dostępnego miejsca rekompensuje wszystko. Nie ma co się dziwić – nowy Civic ma największy w klasie rozstaw osi.
Ta generacja japońskiego kompaktu to pożegnanie z tradycją wolnossących, wysokoobrotowych silników. Zamiast tego mamy do wyboru dwie turbodoładowane jednostki. Mniejsza z nich ma trzy cylindry i pojemność zaledwie jednego litra, za to całkiem słuszną moc 129 KM. Ale ten jest dostępny tylko w pięciodrzwiowej wersji. Nasz Civic napędzała więc jednostka o pojemności 1,5 litra i mocy 182 koni. Oznacza to 8,2 s. do 100 km/h i prędkość maksymalną 220 km/h. Sądząc po suchych liczbach – dobrze, ale bez rewelacji. Ale takie myślenie byłoby błędem.
Sześciobiegowa, manualna skrzynia jest po prostu arcydziełem. Precyzyjna, o bardzo krótkim skoku i idealnie leżąca w ręku, automatycznie wprowadza kierowcę w nastrój pierwszych filmów z serii „Szybcy i wściekli”. Szczególnie, jeżeli na centralnym wyświetlaczu wybierze się widok stopnia doładowania turbiny. Wrażenie pogłębia to, że siedzi się nisko. Niżej niż w innych kompaktach. Układ kierowniczy jest tak precyzyjny, że wręcz nerwowy. Reaguje na najmniejsze poruszenie ręką. Do tego dochodzi nisko położony środek ciężkości. Aż chce się jeździć.