Jak poinformowała rozgłośnia radiowa Funke Media z Ingolstadt, siedziby Audi lokalni śledczy rozpoczęli wstępne dochodzenie także w stosunku do tej marki. Zaniepokoiło ich to, że tak wiele modeli – A1, A3 ,A4, A5, A6, TT, Q3 i Q5 i to aż w 2,1 mln egzemplarzy zostało wyposażonych w nielegalne oprogramowanie.

Wolfram Herrle, szef prokuratorów w Ingolstadt powiedział, że jego biuro zastanawia się nad rozpoczęciem formalnego śledztwa w tej sprawie.

Audi nie komentuje. Wiadomo jednak, że jeśli jakikolwiek z klientów tej marki, który kupił auto z „odpalaczem” zdecyduje się na na oskarżenie producenta, możliwość wszczęcia formalnego postępowania jest coraz bardzo prawdopodobna. Tak było w przypadku prezesa Grupy VW, Martina Winterkorna, bo prokuratorzy zdecydowali się na śledztwo po 10 niezależnych doniesieniach o możliwości popełnienia przestępstwa.

Jak na razie jedynym członkiem zarządu Audi, jaki ucierpiał z powodu skandalu jest były szef działu badań i rozwoju, Ulrich Hackenberg. Afera nie sięgnęła prezesa Ruperta Stadlera, który w ostatni czwartek na razie apelował, żeby „nie demonizować silników diesla”.