Kolejna firma wyrzucona z budowy S7 Warszawa – Grójec

Chodzi o 15-kilometrowy odcinek pomiędzy węzłami Lesznowola i Tarczyn: Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) zerwała w piątek umowę z firmą IDS-BUD. Okazuje się, że choć upłynęło już 30 proc. czasu przewidzianego na realizację inwestycji, zaawansowanie prac sięga zaledwie 6,3 proc.

Publikacja: 03.10.2020 01:32

Kolejna firma wyrzucona z budowy S7 Warszawa – Grójec

Foto: moto.rp.pl

GDDKiA twierdzi, że usiłowała zmobilizować wykonawcę do przyspieszenia robót, ale bezskutecznie. W odpowiedzi miała natomiast we wrześniu otrzymać raport, który – jak podaje – w nieprawdziwy sposób opisywał sytuację na budowie. – Wynikało z niego, że na budowie pracowało 45 pracowników, a zaangażowanie sprzętowe wynosiło 88 sztuk. Tymczasem według monitoringu prowadzonego przez nadzór pracowało jedynie 18 osób i 27 jednostek sprzętu – informuje GDDKiA. Kolejnym powodem rozwiązania umowy było zawarcie przez IDS-BUD umowy z bankiem dotyczącej cesji wierzytelności, na co wykonawca nie miał zgody GDDKiA. Oznaczałoby to, że zapłata za wykonane roboty przekazywana byłaby na konto banku, co jest działaniem niezgodnym z warunkami kontraktu. – Fakt ten stanowi o złej wierze wykonawcy, czego skutkiem jest utrata przez inwestora zaufania do rzekomo profesjonalnego przedsiębiorcy – podkreśla GDDKiA.

CZYTAJ TAKŻE: Ruszył przetarg na kontynuację Via Carpatia

To kolejny kontrakt, który GDDKiA zrywa z firmą IDS-BUD. W połowie lipca wypowiedziana została jej umowa na budowę odcinka S7 pomiędzy Lubniem a Naprawą. Tam po zakończeniu okresu zimowego nie wznowiono prac w pełnym zakresie, na budowie brakowało także sprzętu i pracowników. Według GDDKiA, podwykonawcy mieli problemy z otrzymywaniem płatności za zlecone roboty. Niektórym przestano płacić już w 2019 r.

""

moto.rp.pl

Odcinek trasy ekspresowej pomiędzy Warszawą a Grójcem nie ma szczęścia do wykonawców. W maju ubiegłego roku GDDKiA zerwała kontrakty z firmą Rubau Polska, wchodzącą w skład hiszpańskiej grupy Construcciones Rubau, budującą 7-kilometrowy odcinek S7 pomiędzy węzłami Lotnisko i Lesznowola oraz niespełna 20-kilometrowy odcinek trasy S61 Podborze – Śniadowo w województwie podlaskim. Wtedy do wypowiedzenia umów doszło jeszcze przed rozpoczęciem prac budowlanych. Rubau nie uzyskał nawet tzw. Zezwoleń na Realizację Inwestycji Drogowej (ZRID) niezbędnych do rozpoczęcia prac budowlanych. Teraz kłopoty z kolejnym wykonawcą podwarszawskiego fragmentu ekspresówki opóźnią dokończenie inwestycji. Umowy na projekt i budowę trzech odcinków S7 Warszawa – Grójec zawarte zostały jeszcze w sierpniu 2017 r. Zakładają, że wybudowane zostaną dwie jednie po trzy pasy ruchu pomiędzy węzłem Lotnisko (Warszawa) a węzłem Lesznowola. Dalej do obwodnicy Grójca trasa będzie posiadała po dwa pasy ruchu.

CZYTAJ TAKŻE: Potaniała budowa dróg. GDDKiA zaskoczona

Obecnie odcinek od węzła Lotnisko do węzła Lesznowola (to odcinek odebrany Rubau) buduje Polaqua za 457,3 mln zł. W ramach inwestycji wybudowane zostaną m.in. dwa węzły – Zamienie i Lesznowola. Prace zakończą się w październiku 2022 r. Zaawansowanie robót przekroczyło 15 proc. Natomiast odcinek z którego w piątek wyrzucono IDS-BUD będzie miał trzy węzły: – Antoninów, Złotokłos oraz Tarczyn Północ. Z kolei odcinek od węzła Tarczyn Północ do początku obwodnicy Grójca o długości prawie 8 km. buduje Mota-Engil Central Europe za 203,4 mln zł. Powstanie tam węzeł Tarczyn Południe. Zakończenie prac ma nastąpić w marcu 2021 r., ale wykonawca chce przedłużenia czasu do maja 2021 r.

GDDKiA twierdzi, że usiłowała zmobilizować wykonawcę do przyspieszenia robót, ale bezskutecznie. W odpowiedzi miała natomiast we wrześniu otrzymać raport, który – jak podaje – w nieprawdziwy sposób opisywał sytuację na budowie. – Wynikało z niego, że na budowie pracowało 45 pracowników, a zaangażowanie sprzętowe wynosiło 88 sztuk. Tymczasem według monitoringu prowadzonego przez nadzór pracowało jedynie 18 osób i 27 jednostek sprzętu – informuje GDDKiA. Kolejnym powodem rozwiązania umowy było zawarcie przez IDS-BUD umowy z bankiem dotyczącej cesji wierzytelności, na co wykonawca nie miał zgody GDDKiA. Oznaczałoby to, że zapłata za wykonane roboty przekazywana byłaby na konto banku, co jest działaniem niezgodnym z warunkami kontraktu. – Fakt ten stanowi o złej wierze wykonawcy, czego skutkiem jest utrata przez inwestora zaufania do rzekomo profesjonalnego przedsiębiorcy – podkreśla GDDKiA.

Tu i Teraz
Porażka elektromobilności. Stellantis wraca do silników diesla i benzynowych
Tu i Teraz
Ten szef koncernu motoryzacyjnego zarabia dziennie 100 tys. euro
Tu i Teraz
Volkswagen Poznań ograniczy produkcję. Nie przedłuży umów czasowych w fabryce
Tu i Teraz
Chińczycy będą produkować w Tychach elektryka. Start już w drugim kwartale 2024
Tu i Teraz
Autostrada A4 dostanie nowy, trzeci pas. Jak wygląda postęp prac?