To jeszcze nie czas na elektryczne taksówki

iTaxi chce przestawić całą flotę samochodów na prąd. To trend, którym chce podążyć więcej taksówkarzy w Polsce. Pokonać trzeba jednak sporo barier.

Publikacja: 26.02.2018 20:19

To jeszcze nie czas na elektryczne taksówki

Foto: Fotolia

Aplikacja do zamawiania przejazdów taxi postawiła na rozwój w segmencie aut elektrycznych (EV). Jako pierwsza w Polsce wprowadziła do oferty pojazdy marki Tesla. Aby przyspieszyć adaptację samochodów elektrycznych na polskich drogach, firma pracuje również nad rozwojem infrastruktury stacji ładowania.

JAZDA E-TAKSÓWKĄ POWINNA BYĆ TAŃSZA

– Popularność taksówek EV w Polsce i za granicą stale rośnie. To świetne rozwiązanie, które pozytywnie wpływa na stan środowiska i w znaczny sposób podnosi komfort jazdy, która jest bardziej płynna i cicha – mówi nam Lech Kaniuk, prezes iTaxi.

Firma ma już w swoim parku kilkadziesiąt elektrycznych taksówek, ale zapowiada, że to dopiero początek dynamicznych zmian. W ciągu 6–8 lat wszystkie jej pojazdy mają być na prąd. To ogromna operacja, bo iTaxi współpracuje z ok. 10 tys. kierowców w całej Polsce i działa w ponad 150 miastach.

Wedle zapowiedzi Kaniuka wizytówką floty mają być tesle. Od wtorku pierwsza z nich – model S 85 – wozi już pierwszych pasażerów w Warszawie.

Taksówkarze, z którymi rozmawialiśmy, wątpią, by było to jednak ekonomicznie uzasadnione. Najtańsza wersja Tesli S kosztuje bowiem ok. 80 tys. dol. Tymczasem stawka za kilometr jazdy nową taksówką wynosi tylko 2,40 zł/km, a więc porównywalnie z cennikiem w przypadku zwykłych aut, niekoniecznie premium. – To ewidentny zabieg marketingowy – tłumaczy nam przedstawiciel jednego ze związków zawodowych taksówkarzy.

W inwestycje w elektryki przy obecnych regulacjach (rady miast ustalają górne granice stawek za 1 km) nie wierzy również Artur Oporski, prezes Ele Taxi. – Jesteśmy mocno zaangażowani w różne projekty związane z elektromobilnością, sami pracujemy nad pilotażem takich pojazdów, ale prawda jest taka, że dziś utrzymanie na taksówce auta elektrycznego, które spełniałoby oczekiwania klienta, czyli nie było starsze niż pięć lat, nie jest opłacalne – podkreśla. I dodaje, że w stolicy ustalono takie stawki za przejazd, które w praktyce blokują rozwój EV.

Lech Kaniuk twierdzi jednak, że e-taksówki zaczynają być coraz bardziej opłacalne. – To kwestia dwóch lat, zanim całkowicie zdominują rynek motoryzacyjny. Zależy nam, aby taksówkarze mieli łatwiejszy dostęp do elektrycznych aut, dlatego też prowadzimy negocjacje z ich producentami, dzięki czemu będą w stanie uzyskać preferencyjne warunki zakupu i eksploatacji – tłumaczy.

Jego zdaniem elektryczne taksówki wcale nie powinny być droższe. – W przyszłości mogą być nawet tańsze niż standardowe. Jeżeli cena samochodów elektrycznych spadnie, zmniejszą się również koszty eksploatacji. Chcemy, by korzyści te przełożyły się na klientów – mówi prezes iTaxi.

BRAK ŁADOWAREK BARIERĄ

Na elektromobilność postawiły także firmy specjalizujące się w wynajmie samochodów na minuty. – Już udostępniamy naszym użytkownikom elektryczne BMW i3. Jest to projekt pilotażowy i stale analizujemy możliwości jego rozwoju. Widać, że zainteresowanie klientów samochodami elektrycznymi jest duże – mówi Paweł Błaszczak, prezes 4Mobility.

Elektryczne auta w ramach car sharingu mieszkańcom Warszawy udostępnił też kilka dni temu koncern energetyczny Innogy. Problem to jednak znikoma sieć ładowania baterii takich pojazdów. – Brak infrastruktury to największe ograniczenie – potwierdza Błaszczak.

Z rządowych planów, które zakładają, że w 2025 r. w Polsce będzie 1 mln aut EV, wynika, iż już za dwa lata sieć ładowarek ma liczyć 6,4 tys. punktów. Nie wszyscy chcą jednak czekać z założonymi rękoma. W budowę własnej, ale ogólnodostępnej sieci zamierza inwestować iTaxi, ale też korporacja Electric Taxi, która współpracuje z mytaxi (to konkurencyjna dla iTaxi aplikacja, która ma prawie 5 tys. kierowców i 1,6 tys. samochodów w samej Warszawie).

OPINIA

Krzysztof Urban, dyrektor zarządzający, mytaxi Polska

Rozwój elektromobilności na rynku taksówkarskim to bardzo dobry kierunek. W naszej flocie wprowadzamy takie pojazdy od 2016 r. Gdyby taksówki udało się zastąpić samochodami elektrycznymi, pożytek ekologiczny byłby wyraźnie zauważalny, ponieważ są to auta intensywnie eksploatowane. Sukces jest jednak uzależniony od kilku czynników. Pierwszy z nich to powiększenie liczby stacji ładujących, która w Warszawie i wielu innych dużych miastach Polski jest wciąż niewystarczająca. Po drugie, obecne na rynku modele samochodów elektrycznych mają wciąż za mały zasięg na jednym ładowaniu, jak na wymogi taksówki, która dziennie pokonuje nawet 300 kilometrów. Ostatni czynnik, to wciąż wysoka cena nowych aut elektrycznych oraz ich szybka utrata wartości, które w efekcie dają sporo większe koszty amortyzacji niż przy aucie z napędem spalinowym.

Mimo to widzimy duży potencjał w wykorzystywaniu aut elektrycznych w przewozach taxi. Takie pojazdy są bowiem co do zasady nowe, ciche i ekologiczne. I właśnie dlatego planujemy sukcesywnie powiększać liczbę dostępnych taksówek elektrycznych we flocie mytaxi. Naszym celem jest popularyzacja nowoczesnych form transportu, które przyczynią się do poprawy ekologii oraz zmniejszenia stężenia spalin w powietrzu w polskich miastach.

Aplikacja do zamawiania przejazdów taxi postawiła na rozwój w segmencie aut elektrycznych (EV). Jako pierwsza w Polsce wprowadziła do oferty pojazdy marki Tesla. Aby przyspieszyć adaptację samochodów elektrycznych na polskich drogach, firma pracuje również nad rozwojem infrastruktury stacji ładowania.

JAZDA E-TAKSÓWKĄ POWINNA BYĆ TAŃSZA

Pozostało 94% artykułu
Tu i Teraz
Porażka elektromobilności. Stellantis wraca do silników diesla i benzynowych
Tu i Teraz
Ten szef koncernu motoryzacyjnego zarabia dziennie 100 tys. euro
Tu i Teraz
Volkswagen Poznań ograniczy produkcję. Nie przedłuży umów czasowych w fabryce
Tu i Teraz
Chińczycy będą produkować w Tychach elektryka. Start już w drugim kwartale 2024
Tu i Teraz
Autostrada A4 dostanie nowy, trzeci pas. Jak wygląda postęp prac?